Widzew Łódź przegrywa z Motorem Lublin


Łodzianie notują drugą porażkę z rzędu

19 kwietnia 2025 Widzew Łódź przegrywa z Motorem Lublin
Artur Kraszewski / PressFocus

Nie takie były plany piłkarzy Widzewa na Wielkanocną kolejkę Ekstraklasy. Cel był prosty -  wygrać, tym samym zrehabilitować się za absurdalnie mecz z Koroną, zapewnić sobie i kibicom udane Święta. Nie udało się.


Udostępnij na Udostępnij na

Do „Serca Łodzi” przyjechał dziś Motor Lublin, drużyna podrażniona po porażce z Lechem Poznań, która również chciała usiąść do Wielkanocnego stołu w dobrych humorach. I choć Motor nie zagrał przy Piłsudskiego szczególnie fenomenalnego meczu, to wraca do Lublina z kompletem punktów. Widzew optycznie przeważał, tworzył trochę sytuacji, ale w najważniejszej statystyce górą byli goście.

Mało konkretów

Tak jak wcześniej wspomniałem, Widzewiacy mieli optyczną przewagę, to nie było z tego zbyt wiele konkretów. Trafili do siatki Motoru po golu samobójczym, był jeszcze piękny strzał Kamila Cybulskiego, który wylądował w siatce, ale młody skrzydłowy Widzewa był na minimalnym spalonym. Gdy spojrzymy na statystki, to widnieje tam jeden celny strzał łodzian. I o ile RTS w drugiej połowie częściej utrzymywał się przy piłce i przeważał, to ciężko wygrać mecz mając na koncie jeden celny strzał. Jest to dosyć wstydliwa statystyka. Szczególnie gdy grasz u siebie, z beniaminkiem (bo mimo dobrych wyników Motor wciąż nim jest), chcąc zrehabilitować się po przegranym meczu. Warto przypomnieć, że ostatnie spotkanie z Koroną było wyjątkowo słabe. Potyczka z Motorem wypadła już delikatnie lepiej, ale dorobek punktowy taki sam – zerowy.

Czego zabrakło?

Mecz z Motorem pokazał, że w Widzewie jest sporo braków. Ewidentnie widać, że Lubomir Tupta nie czuje się najlepiej na pozycji numer dziewięć. A co za tym idzie, łodzianie obecnie nie mają do dyspozycji napastnika z prawdziwego zdarzenia. Zimą z klubu odszedł Imad Rondić, a Said Hamulić został skreślony przez Żeljko Sopicia. Zabrakło pewnie też trochę szczęścia. Minimalny spalony Cybulskiego, kilka akcji gdzie zawiodła decyzyjność, czy „miękki” karny dla gości. To czynniki, które nie pomogły dziś czerwono-biało-czerwonym. Pewnym jest że „efekt nowej miotły” chyba już się wyczerpał. Po dwóch zwycięstwach na start, przyszedł czas na dwie porażki trenera Sopicia, który jak najszybciej musi znaleźć sposób na przywrócenie drużyny na właściwe tory. Mając względną kontrolę nad meczem, który rozgrywasz u siebie, nie możesz tak łatwo dać rywalowi wygrać. Motor nie miał szczególnie dużo sytuacji pod bramką Gikiewicza. Podopieczni Mateusza Stolarskiego byli do bólu skuteczni. Oprócz dwóch goli gości, Rafał Gikiewicz nie miał za dużo pracy.

Wypowiedzi pomeczowe

-Chciałbym pogratulować Motorowi zwycięstwa. Nie jestem smutny, że przegraliśmy, bo zrobiliśmy dużo, żeby wygrać. Czasami podejmowaliśmy złe decyzje w kluczowych sytuacjach. Jeżeli chcemy wygrywać, to powinniśmy być może nieco mniej naiwni.

Piłkarze podejmują na boisku różne decyzje. Są one czasami lepsze, a czasami gorsze. Mieliśmy takie sytuacje, z których przynajmniej raz powinniśmy trafić do bramki, a tego nie uczyniliśmy. Nie mogę powiedzieć, że moi gracze nie zrobili wszystkiego, żeby wygrać. Być może brakowało nam trochę koncentracji. Niewykorzystane sytuacje czasami zależą od jakości, a czasami po prostu od szczęścia. Myślę, że mogłem Kerkowi dać dzisiaj za dużo minut. Wynika to z tego, że odbył w tym tygodniu jedną jednostkę treningową, bo zmagał się z chorobą. Nie wiem ile osoba po chorobie powinna grać  – mówił po meczu Żeljko Sopić. (źródło: widzewtomy.net)

Myślę, że nasze umiejętności i oczekiwania są na znacznie wyższym poziomie niż dzisiaj pokazaliśmy. Widzew był dobrze dysponowany i przy wsparciu kibiców chciał się odgryźć za ostatnią ligową porażkę. Bardzo szanujemy tę wygraną, bo to jest bardzo trudny trener. Mamy trzy punkty i oddalamy się od Widzewa w tabeli, a to ważne, bo naszym celem jest zajęcie miejsca w czołowej ósemce, co byłoby najlepszym wynikiem w Ekstraklasie w historii Motoru.

Sebastian Kerk nas prześladuje. W Lublinie nękał nas rzutami rożnymi, dzisiaj pierwszy kontakt z piłką i gol samobójczy, o którego nie mam pretensji do Arkadiusza Najemskiego. Nie spłaszczałbym meczu Widzewa do jednego celnego strzału, bo łodzianie mieli swoje okazje i trzeba przyznać, że mieliśmy w tym spotkaniu trochę szczęścia, jak chociażby przy strzale Kamila Cybulskiego, kiedy piłka po niewielkim rykoszecie trafiła w słupek. Mam nadzieję, że Widzew w kolejnych meczach się odkuje, bo był dzisiaj naprawdę dobrze dysponowany. -mówił na pomeczowej konferencji Mateusz Stolarski. (źródło: widzewtomy.net)

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze